4 mar 2014

Setunia [czyli znów książkoholizm]

Idę do biblioteki. Z zamiarem oczywiście oddania i nie wypożyczania kolejnych tomów, bo i po co drewno do lasu ciągnąć. 

E.: Będziesz czytał "Kryminalną historię Poznania", czy mogę ją oddać do biblioteki?
MG.: Zostaw jeszcze... A widziałem, że sobie już tam na karteczce napisałaś jakieś tytuły... Co, wypożyczać będziesz, tak?
E.: Oj, przestań. Przecież alkoholik też nie od razu rzuca alkohol...
MG.: Jasne, jakieś piwko pod sklepem, jakaś setunia... 

A oto moja setunia w bibliotece upolowana:


No ale taką książką można się upajać, prawda? 
Przyznam, że walkę wewnętrzną musiałam stoczyć niezłą, odwiedzając filie biblioteki publicznej. A to wychynęła na mnie Masłowska, potem Fabicka, dołożył swoje Karpowicz. Stasiuk się ostał jedynie, bo za sprawą objętości - nie zaś treści - potraktowałam go jak taki jeden łyk, haust zaledwie, rozpisany na jeden wieczór, a nie wieczorów kilka, więc nawet go w tym natłoku książek do-przeczytania nie poczuję (ale mam nadzieję zapamiętam). Nie chodzi wszak o czytanie - nałóg ten jak najbardziej jest wskazany - ale o gromadzenie książek. Z tego się otrząsnąć próbuję. Proza alkoholowa na trwałe wpisała się do historii literatury. Zamiłowanie do książek czytania też zajęło niejedną stronę powieściową, zaś o gromadzących książki - niczym zapasy na wolne chwile, chwile nudy, zagubienia wewnętrznego - nie pisze nikt. A może pisze, tylko jeszcze do tego nie dotarłam? 

5 komentarzy:

Izabelka pisze...

Proponuję w ramach terapii byś o tych przeczytanych książkach pisała. Chociaż kilka słów. Nie trzymaj swojego nałogu tylko dla siebie. Od kiedy piszę na blogu recenzje zaczęłam po malutku czytać to, co tak od lat z pietyzmem gromadzę :)

Muszelia pisze...

:) Z przyjemnością zaglądam do Ciebie, bo zarówno zawód jak i miłość do książek są mi bliskie :) Jeszcze jakiś czas temu nie przypuszczałam, że to powiem... byłam wrogiem zaciętym i zajadłym, a teraz jak każdy nawrócony nie wyobrażam sobie świata bez... czytnika. To rozwiązuje problem natrętnej chęci posiadania kolejnego tomu. Chociaż nadal śni mi się biblioteka ze ścianami pełnymi książek, wygodnym fotelem i nastrojową lampą.

Eva Scriba pisze...

Dziękuję za komentarze. Fakt, czasem mam wrażenie, że na blogu jest więcej recenzji filmów niż książek. ;) Trudno mi się do czytników przekonać. Może gdyby Mikołaj mi go w prezencie przyniósł... To kto wie?

agnieszka pisze...

https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/t1/1743643_826764934005405_2021375549_n.jpg

Anonimowy pisze...

Oj jakże ja to znam!! Jakiś czas temu jak powiedziałam w pracy, że się wybieram do biblioteki głównej to koledzy spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Mało masz na miejscu?:)
No ale co poradzisz? nie da rady inaczej.
Pozdrawiam Papryczka