9 cze 2014

Znaki szczególne / Paulina Wilk

Rzuciłam się na książkę Pauliny Wilk z takim zapałem, jakbym nigdy w życiu niczego nie przeczytała. W miarę czytania jednak mój zapał stygł niczym pizza wieziona z drugiego końca miasta. 

Nie jest to, tak jak liczyłam, książka ściśle wspomnieniowa, przenosząca czytelnika z rocznika '80 i około tego, do magicznej krainy dzieciństwa i dorastania. To raczej kilka wspomnień z potężną nadstawką w postaci nieznośnych socjologicznych i moralizatorskich wtrętów (Jan Paweł II był ostatnim strażnikiem wartości i słów, w których wzrastaliśmy. I których - wobec jego nieobecności - poczuliśmy się spadkobiercami. Serio?). Czułam się jakbym jednym ciągiem przeczytała kilkanaście numerów Gazety Wyborczej na przemian z Rzeczpospolitą

Wilk próbuje dokonać diagnozy, wpychając całe pokolenie w nurt rozczarowania kapitalizmem, nazywając je pokoleniem, które wpadło w transformacyjną szczelinę, stojącego na korytarzu dobrobytu. I pisze to z perspektywy osoby, która - ma się wrażenie - szczelinę tę przeskoczyła. Osoby działającej na własny rachunek, nie obarczonej kredytami, z zapleczem w postaci dobrze ustawionych rodziców. Rówieśnikom, którym się nie powiodło, sfrustrowanym i podatnym na prawicowe zakusy, zmagającymi się z rzeczywistymi trudnościami życia codziennego, poświęca dosłownie jeden akapit. Nie zna tego świata, niewidocznego zza szyb Starbucks'a.

Czytelnik ma też wrażenie, że książka podporządkowana jest jednej tezie, którą można sprowadzić do zdania: kiedyś było lepiej, a teraz wszyscy tkwimy w szponach konsumpcji, zamiast cieszyć się tym co mamy. Można się oczywiście z autorką zgodzić w wielu wnioskach. Odnaleźć się w kilku wspomnieniach. Też miałam skromną komunijną sukienkę i piękne loki, mające skromność odzienia wynagrodzić. Też - jak autorka - uczyłam się pisać na maszynie w pracy mojej mamy. A jednak coś się we mnie buntuje przeciwko takiej uzurpacji - obwołaniu się głosem pokolenia. Mnoga, zbiorowa narracja w tej książce drażni. Tak jak szukanie zapowiedzi przyszłych zjawisk tam, gdzie niekoniecznie musiały mieć swoje źródło (pierwsze spotkanie z Internetem podsumowuje: Odtąd konieczne wydały się nam ulepszenia. Coraz nowocześniejsze, doskonalsze wersje wszystkiego.). Taka domorosła socjologia (Przemiany zabrały nas daleko od życia duchowego). 

Pisanie wspomnień z perspektywy minionych lat obarczone jest ryzykiem współczesnego filtru i spojrzenia. Na tym Wilk się wyłożyła niczym Thomas Morgenstern na stoku, dając czytelnikowi książkę napisaną ciekawym stylem, ale jednak mało strawną. Drażniącą niczym mocna kawa żołądek. Nawet jeśli takie było zamierzenie autorki, to nie ma we mnie zgody na obwołanie tej książki - jak chce wydawca - pierwszą autobiografią pokolenia urodzonych około 1980 roku - dzieci polskiej transformacji (chyba biografią? Jakoś nie pamiętam, by mnie ktoś do współtworzenia zaprosił). Wizja to zbyt uproszczona i jednostronna. Snuta zza ekranu laptopa. Spróbujcie się z nią zmierzyć. Bo może jednak dołączycie do chóru zachwyconych przenikliwością autorki. Ja się z tego klubu adoracji wypisuję.


8 komentarzy:

Izabelka pisze...

O, ja chętnie sprawdzę ;)
:))

marynka pisze...

Generalnie książek nie kupuję - lubię biblioteki, ale tę kupiłam skuszona recenzjami "pokoleniowymi"; na razie pożyczyłam ją córce (rocznik '85) i cieszyłam się na dobrą wakacyjną lekturę. Twoja recenzja trochę ostudziła mój zapał, chociaż znając styl autorki (czytałam "Lalki w ogniu")mam nadzieję, że nie były to tak całkiem wyrzucone pieniądze ;))

Eva Scriba pisze...

Przeczytać warto chociażby po to by mieć własne zdanie ;)) Dziękuję za komentarze i pozdrawiam ciepło.

Anonimowy pisze...

Kurcze, mam z tą książką to samo - rzuciłam się na nią z taką samą zachłannością jak ty - bo myślałam "to będzie książka o mnie" (jestem rocznik '79) i oczywiście w pewnej części tak jest. Moje rozczarowanie dotyczy faktu, że książka owszem zbiera różne fakty, podsumowuje doświadczenia pokolenia urodzonego w konkretnym czasowym okresie, ale zupełnie wyprana jest z osobistych refleksji i tego "czegoś", co by mnie do niej przekonało. Niemniej jednak, warto przeczytać, żeby nie było, że to zła książka. Pozdrawiam
ola

paranoid android pisze...

Zgadzam się z Twoją recenzją, cały czas zastanawiałam się o kim ona pisze, jakie my? Bo to jej "my" to chyba nie całe pokolenie, tylko ona i jej koledzy ze studiów.
Plus jest taki, że książkę szybko się czyta, weekend wystarczy by ją pochłonąć:) No i podobało mi się jeszcze to, jak pisała bezpośrednio o sobie.

Eva Scriba pisze...

Cieszę się, że nie jestem w swojej opinii odosobniona, bo przez chwilę miałam wrażenie, że jako jedyna krzyczę z tłumu: "Król jest nagi!". Dziękuję za komentarze i pozdrawiam serdecznie.

sygnaturka pisze...

No właśnie, mam już dwie różne opinie o tej książce (w tym ta Twoja) i sama jestem ciekawa, co w niej jest :) U nas w biblio jeszcze jest w opracowaniu, ale trzymam rękę na pulsie i zamierzam wypożyczyć. Tak samo Niedźwieckiego :)

Eva Scriba pisze...

Czekam w takim razie na wrażenia z lektur! Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie :))