To było moje pierwsze spotkanie z prozą Magdaleny Tulli. I pewnie ostatnie, bo nie jest to ten typ pisania, który mi przypadł do gustu. Zbyt oszczędny. Gorzki jak popiół.
Czytelnik trafia w sam środek opowieści i z podawanych fragmentów, impresji sam składa w całość obraz. To proza wymagająca skupienia, uwagi - co nie jest akurat zarzutem - i pełnego zaangażowania czytelnika. Uruchamia w odbiorcy wewnętrzną maszynerię doświadczeń i wspomnień, tak jakby te białe plamy narracji robiły dlań miejsce.
1 komentarz:
O, widzisz! To, że Cię ktoś zwolnił z pracy w bibilotece, wcale nie znaczy, że przestałaś być bibilotekarką, bibliofilką, albo bibliofanką. I tak trzymaj! Tożsamość jest ważniejsza od aktualnego miejsca pracy :)
Prześlij komentarz