W Gdańsku, mieszkańcy jednej z dzielnic, traktowanej jako "sypialnia", zorganizowali sobie Bibliotekę Sąsiedzką. Z braku filii biblioteki miejskiej, postanowili sami zebrać książki i udostępniać je na terenie dzielnicy w specjalnie zamykanych skrzynkach. Powstała aplikacja umożliwiająca katalogowanie dostępnych pozycji, a chętni już ustawiają się w kolejce na wybrane tytuły. Biblioteka to pierwszy krok do powstania Sąsiedzkiego Domu Kultury.
Więcej o projekcie można przeczytać tu.
[źródło] |
Zdaje się, że problem braku bibliotek w rozwijających się dzielnicach miast jest bardziej powszechny. Obserwuję to samo zjawisko w odniesieniu do Poznania. Zapomina się jak wielki potencjał tkwi w tzw. sypialniach. Na poznańskich Naramowicach funkcję domu kultury pełni z doskoku budynek szkoły, biblioteki brak, a dzielnica wciąż się rozrasta. Argument braku środków mnie nie przekonuje (w Gdańsku na start oddolnej inicjatywy udało się zebrać fundusze). Najwyraźniej władze bibliotek w większych miastach wychodzą z założenia, że zmęczony pracą w korporacji pracownik - bo potocznie tak się postrzega mieszkańców nowych bloków w tych dzielnicach powstałych, wracający do "sypialni" nie ma już siły ani ochoty na spotkanie z książką.
1 komentarz:
Super sprawa!
Prześlij komentarz