1 lut 2016

Bibliotekarka znika bez śladu [książka]

Po książkę Katarzyny Misiołek Ostatni dzień roku sięgnęłam z zawodowego obowiązku, gdyż bohaterką tej powieści miała być Monika - szczęśliwa mężatka, pracująca w bibliotece uniwersyteckiej, która w ostatni dzień roku przepadła bez śladu. Tak naprawdę jednak jest to opowieść o jej siostrze, która zmaga się z życiem po zaginięciu Moniki. A Monika mogłaby równie dobrze pracować w sklepie, bo dla wątku fabularnego jej praca w bibliotece nie ma żadnego znaczenia. Możemy natomiast zajrzeć do prywatnej biblioteczki głównej bohaterki:
Czego tam nie było. Anna Karenina Tołstoja, kilka thrillerów Robina Cooka w podniszczonych okładkach, nowa powieść Nicci French, Kamasutra w elegancko ilustrowanym wydaniu, poradnik ogrodnika, stary atlas. Kilka romansów z serii Harlequin Medical (nie miałam pojęcia, że Monika czytywała takie rzeczy), kryminały Wiktorii Płatowej i dwa wyglądające na nowe leksykony.
To nie koniec wątku z książką w tle. Siostra Moniki - Magda - znajduje sobie  pracę w księgarni:

Nie było to nic wielkiego, zwykła posada sprzedawczyni w olbrzymiej niedawno otwartej księgarni w centrum. Pensja była dyskusyjna, jednak miałam nadzieję, że codzienna rutyna pomaga mi przetrwać kolejny dzień, tydzień, miesiąc. Księgarnia była gigantyczna. Jedna z tych, w których można znaleźć wszystko - od kilku najprzeróżniejszych wydań Kamasutry po historię inkwizycji, poradnik szydełkowania dla początkujących i atlas grzybów. Klientów było mnóstwo - kręcili się między regałami, przesiadywali na fioletowych kanapach, na których mogli przejrzeć dowolną liczbę książek, ustawiali się w gigantycznej kolejce, zadawali głupie pytania... - Czy dostanę u państwa coś dotyczącego zemsty? - zapytała mnie niedawno postawna, od stóp do głów spowita w zgniłe zielenie kobieta z końską twarzą i brzęczącymi na przegubach hinduskimi bransoletami. - Ma pani na myśli motyw zemsty w literaturze? - zapytałam głosem słodkiej idiotki, chociaż sądząc po zaciętym wyrazie twarzy klientki, babie zdecydowanie chodziło o coś innego. Zmierzyła mnie nieprzychylnym spojrzeniem, poirytowanym tonem wyjaśniając, że chodzi jej o coś w rodzaju poradnika. - Coś o tym, jak dokopać byłemu mężowi - syknęła, nachylając się nad kontuarem, za którym pracowałam. - Poradnik! - dodała. (...) - Obawiam się, że obecnie nie mamy poradników dotyczących tematyki zemsty. Może wypróbuje pani coś bardziej budującego? Na przykład Jak odbudować życie po zdradzie? - zasugerowałam poufałym szeptem, przypominając sobie tytuł widziany niedawno na półce z literaturą psychologiczną. Wymieniłam jeszcze kilka innych pozycji, w tym książkę wybitnego rodzimego psychologa, jednak kobieta tylko machnęła ręką i łypiąc na mnie mruknęła, że poszuka u konkurencji. - Najbliższy empik jest za rogiem - rzuciłam za nią, zanim zabrałam się za kasowanie trzech książek kucharskich, które podał mi następny klient.

 Czytając co stronę takie sceny, które w żaden sposób nie budowały fabuły ani bohaterki, czekałam na wątek dotyczący wspomnianej bibliotekarki i przedzierałam się przez błędy stylistyczne i dziury w logice całej opowieści, by wreszcie dowiedzieć się dlaczego zaginęła Monika. Zakończenie mnie rozczarowało. Nie wymagam wiele od tego typu powieści - ot, chwili rozrywki, wytchnienia i zapomnienia o codzienności. Są jednak znacznie lepsze opowieści, które temu służą. Tej nie polecam. 


Brak komentarzy: