4 mar 2019

Weronika i jej ciotki

Czytam ostatnio sporo książek przeznaczonych dla młodego odbiorcy. I to nie dlatego, że przesilenie daje o sobie znać, a takie książki mimo poruszanej tematyki czyta się jednak łatwiej (choć może jest to motywacja podświadoma - wypatruję już pierwszych oznak wiosny). Dziś o kilka słów o książce "Weronika i zombie". Tytułowa bohaterka książki Marcina Szczygielskiego, ma niezwykłą wyobraźnię, której używa w niewłaściwy sposób. Zmyśla na potęgę, przez co nieustannie pakuje się w kłopoty. Nie przysparza jej to sympatii wśród rówieśników, utrudniając niełatwą już sytuację, w której znalazła się dziewczyna. Jej rodzice się rozwiedli, a ojciec założył nową rodzinę z młodszą partnerką. Weronika jej nie lubi i nazywa Flądrą. Nadto mama głównej bohaterki postanawia przenieść życie ich obu z Poznania do Warszawy. Weronika bardzo stara się dzielnie znosić życiowe zmiany, ze względu na mamę, ale jest bardzo rozżalona rozwodem, przeprowadzką i pojawieniem się przyrodniego braciszka, na którym koncentruje się uwaga taty. Ucieka w świat fantazji – tworzy całą galerię zmyślonych ciotek, którym przypisuje przeróżne przygody. Ciotki obdarzone są zazwyczaj tym, czego brakuje samej Weronice – odwagą i pewnością siebie. Mają to, co przydałoby się bohaterce powieści w konfrontacji z niezwykle popularnymi koleżankami z klasy, które atakują Weronikę i naśmiewają się z niej. 

Weronika nie jest jedyną osobą, która w tej powieści zmaga się z brakiem akceptacji. Pan Jan – sąsiad Weroniki, ma trudności z poruszaniem się, więc na podwórku dzieci wołają za nim „zombie”. Może właśnie to niezrozumienie ze strony innych sprawia, że świat przeżywającej pierwszą miłość nastolatki (bo i taki wątek pojawia się w tej powieści) oraz emerytowanego pracownika biblioteki (ponieważ właśnie w bibliotece pracował pan Jan) zaczynają się przenikać. Pan Jan – nie przyznając się sam przed sobą – czeka na wizyty Weroniki, a ona cieszy się, że jej opowieści zyskują wiernego słuchacza. To spotkanie dla każdego z nich stanie się lekcją... 

„Weronika i zombie” to bardzo dobrze napisana opowieść o trudach dorastania i braku akceptacji wśród rówieśników, pozbawiona dosadnego dydaktyzmu. To także historia o nieuchronności zmian i przemijania oraz szacunku do samego siebie i innych. Pięknie nakreślona jest tu potrzeba przyjaźni i realnego kontaktu z drugim człowiekiem. Autor ma niezwykły zmysł obserwacji, co przekłada się nie tylko na wciągającą fabułę powieści, ale także wiarygodność młodych bohaterów (zachowanie i język którym się posługują). Dodatkowo – jak sam przyznał w jednym z wywiadów – czerpał z własnych nastoletnich doświadczeń, a inspiracją do stworzenia postaci Weroniki był dla Szczygielskiego prawdziwy list nastolatki do Instytutu Wydawniczego Latarnik. Z tej mozaiki powstała powieść, która wzrusza, bawi i porusza…

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Też bym chciała poznać Weronikę i tego Pana :)

Ulcia :)