10 gru 2019

Lepiej czytać cokolwiek niż nic

Wpadł mi w ręce lipcowy numer miesięcznika "Twój Styl", gdzie znalazłam wywiad z Anną Król i Pauliną Wilk, które stworzyły centrum literackie "Big Book Cafe" i organizują festiwal literacki. Opowiadają w wywiadzie o swojej fascynacji literaturą, która zaczęła się w dzieciństwie od częstych wizyt w bibliotece, a za sprawą bibliotekarki w rodzinie, także od układania książek i spacerów między regałami

"Apetyt na książki", rozm. M. Nawrocka-Wudarczyk, Twój Styl nr 7(348) lipiec 20919, s.134-137.
Na pytanie o czytanie ambitnych rzeczy, odpowiadają:
"Anne Hathaway, aktorka, wyznała kiedyś, że jest fanką "high quality stupid", głupoty dobrej jakości. Ludzie zwykle wybierają lekkie treści, to nic złego. Oczywiście nie każde 200 kartek w okładkach można nazwać książką, a autora pisarzem, to raczej "produkty książkopodobne". Ale czytanie jest jak jedzenie: czasem ma się ochotę na coś lekkiego. Chociaż w natłoku spraw dobrze wybierać mądre rzeczy. I to jest misja tej księgarni i naszego festiwalu".
"Lepiej czytać cokolwiek niż nic z prostego powodu: organ nieużywany zanika. Łatwo przestać "umieć czytać". Ten problem dotyczy wszystkich dłuższych form, bo coraz trudniej nam wytrzymać w teatrze, na koncercie. Jesteśmy rozproszeni. Żeby zachęcić ludzi do czytania, trzeba dać im jakość. Dbamy, by tu znalazły się tytuły, które zrobiły na nas wrażenie".  
Dalej jest o tym, że książki nas budują i jesteśmy tym, co przeczytaliśmy, a także, że czytanie bywa luksusem. 
Słowo "misja" od razu skojarzyło mi się z biblioteką i "przemycaniem" ambitniejszej literatury między "lekkimi" pozycjami. Chociaż może jest tak, że pełne spotkanie z tzw. literaturą wysoką może nastąpić tylko wtedy, gdy jesteśmy na to "w środku" gotowi? 

Brak komentarzy: