29 mar 2020

Biblioteka jak arka

"Jeśli każda książka jest osobnym istnieniem, to biblioteka jest rodzajem arki, w której istnienia te chowa się, by przetrwały na zawsze. Czasami taka arka musi odbić od brzegu i szukać dla nich nowego bezpiecznego lądu. Bywa, że za długo płynie i ląduje w miejscu, gdzie nikt już nie potrafi - albo nie chce - przeczytać ich treści, i tak książki stają się nieme. Przez jakiś czas próbują powiedzieć coś w niezrozumiałym dla swoich odkrywców języku, ale zniechęcone ich obojętnością zatrzaskują się w sobie. Żyją od tej pory same dla siebie, strzegąc swoich bohaterów. Skąpią urody słów, lekkości metafor, urody opisów. Nie wpuszczają w świat cytatów, nie uczą znaczenia i wagi słów. Stoją całkowicie obojętne, obrażone na historię, która odebrała im moc panowania nad człowiekiem". 
 Taka była biblioteka Richarda Freytaga - przed wojną właściciela jednej z kamienic we Wrocławiu, spokrewnionego z pisarzem Gustavem Freytagiem. Biblioteka, która ocalała, a której strażnikami są członkowie rodziny Piotra - bohatera powieści "Dom tęsknot". Opisuje on dorastanie w tym domu, wśród poniemieckich przedmiotów i wśród jego nowych lokatorów, tworzących barwny korowód charakterów i na swój sposób mierzących się z historią.

Adamczyk P., Dom tęsknot, Warszawa : Wydawnictwo Agora, 2014. 

Piotr Adamczyk oparł fabułę powieści nie tylko na własnych wspomnieniach - materiały do książki zbierał przez trzy lata, a napisanie tej opowieści zajęło mu rok. W jednym z wywiadów tak mówił o motywacji do napisania "Domu tęsknot":
"Jako reporter dziesiątki razy rozmawiałem z ludźmi, którzy po wojnie przeprowadzili się z Kresów Wschodnich na tzw. Ziemie Odzyskane. Traktowano ich jak bohaterów, tytułowano pionierami, nadawano odznaczenia. Powstała o nich masa książek i wszystkie jedną rzecz starannie ukrywały, bo nie można było o niej powiedzieć przy ówczesnej cenzurze. To tęsknota. Ci ludzie całe życie tęsknili do Wilna i Lwowa, skąd po wojnie ich przepędzono. Tytułowy "Dom tęsknot" zamieszkany jest zarówno przez nich, jak i przez autochtonów. I wszyscy tęsknią. Jedni za domami opuszczonymi na wschodzie, inni za swoją ojczyzną, której granicę przesunięto na zachód. I wszyscy myślą o tym samym. Że Niemcy może kiedyś tu wrócą. Przy czym jedni myślą tak z nadzieją, inni z trwogą. Bohater książki, jakieś moje odległe alter ego, wychowuje się pomiędzy strachem jednych a nadzieją drugich. On też ma swoją tęsknotę".
"Dom tęsknot" to powieść od której trudno się oderwać. Świetnie napisana, dopracowana pod względem fabuły, wielowątkowa, gęsta od humoru, pełna tajemnic i nietuzinkowych historii mieszkańców kamienicy. To wciągająca i urzekająca opowieść o przeszłości, pamiętaniu i przemijaniu oraz - jakże by inaczej - o miłości. Gorąco polecam. 

4 komentarze:

Pastuszek pisze...

To teraz przeczytaj "Fermę blond" :-)

Irena pisze...

Bardzo się cieszę, że napisałaś o tej książce - to moja ulubiona powieść o moim rodzinnym mieście. I dowód na to, że można o swojej rodzinie i mieście pisać z poczuciem humoru.

Eva Scriba pisze...

@Pastuszek - chętnie sięgnę i mam nadzieję, że jest tak dobra jak "Dom tęsknot". Dziękuję za rekomendację. Pozdrawiam serdecznie :)

Eva Scriba pisze...

@Irena - książka wspaniała a do Wrocławia sentyment mam ogromny :) Pozdrawiam serdecznie :)