30 lis 2009
Przeprowadzka
Wiem już, co mieli na myśli badacze, przyznając 20 punktów w 100 punktowej skali stresu, zmianie miejsca zamieszkania. Mieli na myśli dokładnie przeprowadzkę! Pakowanie całego życia do kartonów, toreb, pudełek i teoretycznie ostra selekcja (w praktyce: zostawię, może się jeszcze przydać) to dopiero źródło stresu. Nagle człowiek spostrzega, że po pierwsze: niczego się nie dorobił, bo dwuletnią suszarkę do włosów i płytę winylową Depeche Mode raczej trudno uznać za lokatę kapitału, a z drugiej strony jednak, że ma za dużo, bo ledwo to to się zmieściło w pożyczone od znajomych plecaki i torby. A najgorsze jest, że trzeba to jeszcze wypakować i poukładać. I minęły już bezpowrotnie lata upychania rzeczy kolanem w szafce, co by się dało zamknąć drzwiczki. Jak się mieszka z drugim człowiekiem, to trzeba mieć porządek. I ja się staram, naprawdę. Chociaż ostatnio Boss, widząc moją służbówkę, stwierdził, że mam bałagan. Na moje wyjaśnienia, że dziś właśnie posprzątałam, odrzekł, że nie chciałby ze mną mieszkać. Ku mojemu największemu zdumieniu są tacy, co chcą... Naprawdę. Z własnej nieprzymuszonej woli. Na wszelki wypadek jednak, wyjmę z okien klamki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Porządek to pojęcie względne ;)
Poza tym nie ma czegoś takiego jak bałagan. Jest ład lub nieład artystyczny ;)
Pozdrawiam Cieplutko!
Święta racja :) Pozdrawiam. :))
Prześlij komentarz