13 gru 2009
MMS
Odwiedziła mnie MMS. Przyjechała na kilka dni do ezoterycznego miasta, głównie z powodu widowiska Merchants of Bollywood na które to, ku własnej zgubie, zakupiłam nam dwa bilety. Sądziłam, że nie obejdzie się bez empetrójki z ostrą muzą (lub ewentualnie stoperami do uszu) i poduszki, ale byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym widowiskiem. Estetyka popularnego kina indyjskiego jest mi obca, fabuła nie przemawia, a jedyne co jestem w stanie znieść to muzyka, niemniej na przedstawieniu bawiłam się świetnie. Zabawne dialogi, barwne kostiumy, dopracowana scenografia i choreografia złożyły się na prawie trzy godziny dobrej zabawy. Poprzedziłyśmy widowisko wyprawą do indyjskiej restauracji, mimo małych porcji, trudno było przebrnąć przez deser.
E.: Nie musisz jeść do końca, jak już nie możesz...
MMS: No, nie mogę... Nie obrazisz się?
E.: Ja nie, ale kucharz przy wyjściu pewnie skróci Cię o głowę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Ludzie się nie znają...żadnych komentarzy...Czy bibliotekarze nie lubią Bolly? ;)
Nie znam żadnego, który by się oficjalnie do tego przyznał :) Czytałam Twoją wypowiedź na Bolly-forum. Buźka.
Prześlij komentarz