18 sie 2014

Mallorca : extasy and motion (no, prawie)

Nie, nie urlopowałam  na Majorce, jak wskazuje tytuł posta, ale pobyt nad jeziorem dostarczył mi podobnych wrażeń. Egzotyczna opalenizna to skutek przemierzania tras rowerowych, szczególnie tych zaoranych przez niefrasobliwych rolników i będących jedynie ścierniskami (a więc połacią niczym nie osłoniętą). Gdy chciałam dostąpić błogiej ekstazy kąpiąc się nago, nocą w jeziorze, na jak mi się wydawało małej i niemal dzikiej plaży, okazało się, że nie jestem jedyną amatorką takich doświadczeń. Wychodzenie z gołą dupą z wody (wszak osłonić trzeba było głównie przednie miejsca strategiczne) - bezcenne. 





Mój niezawodny dotąd rower, zwany Czarną Chmurką, złapał gumę 7 km od bazy noclegowej, a powrót pociągiem umilił nam niedoszły samobójca, skutecznie zatrzymując skład pociągu na dwie godziny. Mimo kumulacji doświadczeń niewygodnych urlop zaliczam do udanych - dwutygodniowe odcięcie od mediów, plażowanie i oczywiście czytanie. Myślę, że spokojnie mogłabym nie pracować w ogóle i przejść na czyjeś utrzymanie (poważne oferty proszę składać na maila). :)

Brak komentarzy: