11 mar 2016

Młoda, ładna, a czyta [książka]

W 2003 roku nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego ukazała się powieść Dodaj do Ulubionych Adriany Kownackiej. Kiedy ta niewielka objętościowo książka miała swoją premierę, nie myślałam o byciu bibliotekarką, ani tym bardziej o prowadzeniu bloga. Dlatego opowieść o Milenie - bibliotekarce, nie mogła mnie wtedy zainteresować, ale teraz jak najbardziej. 
Autorka książki sama jest podobno bibliotekarką, co wyjaśnia dość dobre sportretowanie głównej bohaterki. Milena (zwana też Milą lub Milką) ma 28 lat, pali papierosy i bywa nieco złośliwa. Sama siebie określa mianem kobiety-bibliotekarza, w odróżnieniu od swojej przyjaciółki - kobiety sukcesu, której to opisuje szczegółowo sytuacje z pracy:

Przyszedł do czytelni młodzian, około dwudziestu pięciu lat, przystojniaczek ze szczękościskiem. I mówi, że potrzebuje materiałów na temat kształtowania kultury przedsiębiorstwa ukierunkowanej na doskonalenie zarządzania zasobami ludzkimi. Najlepiej na przykładzie konkretnego przedsiębiorstwa. Kiedy się okazało, że niespecjalnie mogę mu pomóc i doradziłam udanie się raczej do biblioteki ekonomicznej, zrobił mi karczemną awanturę, że przeze mnie nie napisze pracy magisterskiej, a co za tym idzie, nie obroni się w terminie. Próbowałam mu tłumaczyć, że w tej czytelni gromadzimy inną literaturę, ale to rozjuszyło go jeszcze bardziej.
 Gdyby powieść powstała teraz, wspomniany młodzian domagałby się książek odzwierciedlających swym tytułem jego pracę magisterską i takowy wpisywałby zapewne w biblioteczny katalog, zadziwiony brakiem rezultatów. 

Krótki staż pracy w bibliotece (od skończenia studiów) nie uchronił Mileny przed zawodowymi kryzysami:

Ja też odejdę. I co po sobie pozostawię? Setki podanych książek? Wcale mnie to nie cieszy.
Chodzenie do pracy przytłaczało ją jeszcze bardziej, cała biblioteka objęta była bowiem remontem. Trzeba było pakować i zabezpieczać książki, owijać regały ogromnymi płachtami folii, która szeleściła, szumiała i nadmuchiwała się jak żagle pod wpływem najlżejszego ruchu. Nie było więc ciszy i spokojnej atmosfery, która zawsze emanowała z tych tysięcy książek i którą tak bardzo lubiła. 
 I dalej:
Ludzie mają tak błędne pojęcie o pracy bibliotekarza... "Czysto, cicho, ciepło" - to słyszała najczęściej. Nikt nie zdawał sobie sprawy, jak to naprawdę wygląda. Tony kurzu pokrywającego książki, tysiące kilometrów, które trzeba przemierzać codziennie między półkami, a przede wszystkim czytelnicy. Większość z nich to mili, kulturalni ludzie, którzy wiedzą o tym, że w czytelni należy zachować ciszę, potrafią skorzystać z katalogu - z tymi pracuje się z przyjemnością. Niestety są i tacy, którzy traktują pracowników biblioteki jak absolwentów szkół specjalnych, jakby sądzili, że do pracy w tym miejscu nie potrzeba ani wykształcenia, ani umiejętności, o pasji nie mówiąc. Najgorsza jest jednak ich niekonsekwencja, bo jednocześnie wymagają odpowiedzi na każde nurtujące ich pytanie i ogromnej wiedzy ze wszystkich dziedzin. Okropność. I jeszcze koleżanki z pracy, z lubością przynoszące codziennie całe worki swoich problemów, w wyniku czego dochodzi do spięć i konfliktów. 

Mam taką przypadłość, że w tramwaju, autobusie lub pociągu zaglądam ludziom w okładki książek, które czytają. Czasem muszę udawać, że podnoszę bilet albo, że coś mnie szczególnie zainteresowało w oknie po drugiej stronie pojazdu. Jeśli kiedyś zauważycie niewielką postać, okutaną w czernie i dziwnie się wyginającą w środkach komunikacji miejskiej - to będę ja. W każdym razie bohaterka omawianej tu książki też tak ma:

W tramwaju z ciekawością badacza obserwowała młodą dziewczynę, czytającą coś z zapałem. Milka miała skrzywienie zawodowe na tym tyle. Ludzie coraz mniej czytają.  I co niektórzy są jeszcze z tego dumni! A tu proszę, młoda, ładna dziewczyna, a czyta. I to w miejscu publicznym, nie zwracając uwagi na otaczający ją świat. To pokrzepiające. Radowała się tym, dopóki nie udało jej się zobaczyć, co też tak wciągnęło współpasażerkę. No tak, różowa okładka, seria Harlequin. Sąsiadka. Ciekawy tytuł. Raczej na pewno nie jest to odpowiedź na książkę Grossa. Cóż. Chyba nadeszły takie czasy. Trzeba się cieszyć, że ludzie w ogóle czytają. Już nieważne, co, istotny sam proces. Kto by pomyślał... Inna sprawa, że książki są drogie. Milka bardzo nad tym ubolewała. Często odwiedzała księgarnie, ale zawsze bardzo długo zastanawiała się nad wyborem. Może dlatego nie lubiła pożyczać swoich książek. Miała do nich bardzo osobisty stosunek (...)
Tej powieści raczej nie dodam do ulubionych, mimo że nie jest źle napisana, a sama główna bohaterka wzbudza moją sympatię. Nie po drodze mi teraz z rozterkami uczuciowymi Mileny, które to wypełniają większość opowieści. Może rzeczywiście powinnam przeczytać tę książkę wtedy, gdy powstała?

Brak komentarzy: