29 mar 2010

Jestem sam, dlatego bardziej jestem...

Z maila od E.

Jestem kiepskim bogiem

Chyba dopada mnie jakaś depresja. A powinnam się przecież cieszyć. Wiosna. Powinnam się zakochać, wystawiać twarz do słońca, czytać "Zwierciadło", zapisać się na jogę i zdrowo odżywiać. Powinnam wyciągnąć z piwnicy rower i go odkurzyć, a jedyne na co mam ochotę to wstawić sobie do tej piwnicy łóżko i mieć święty spokój. Mogłabym spokojnie napisać poradnik "Jak przeżyć za psi grosz w Wielkim Mieście", albo "Jak mieć 30 lat, nie mieć niczego i nie zwariować". A jak te dwa tytuły nie odniosą sukcesu to ewentualnie "20 metod na eleganckie odejście z tego świata".
Może to dlatego, że mam teraz trochę wolnego, a zatem więcej czasu na refleksję nad własnym życiem, które jest koncentratem tymczasowości, a które coraz bardziej odstaje od tego, jakie sobie wymyśliłam. Jak aktorka osadzona nie w tej roli co trzeba, albo pasażer który wsiadł do innego pociągu. Tak, znam to... Sami jesteśmy odpowiedzialni za to jak wygląda nasze życie, jesteśmy jego twórcami, nadajemy mu jakość i sens... Jestem zatem kiepskim bogiem. Erzac, cholera nie życie... Największym moim szczęściem w życiu było tak naprawdę to, że spotykałam na swej drodze dobrych, życzliwych ludzi z wielkimi sercami. Dziękuję wszystkim tym, którzy pomogli mi w ostatnim miesiącu. Dla Was, Kochani piosenka:


28 mar 2010

Równouprawnienie musi być!

Czytelniczka: Przepraszam, czy są tu jakieś książki dotyczące dyskryminacji kobiet?
F.: Proszę wpisać hasło przedmiotowe... Na pewno coś Pani znajdzie...
Czytelniczka (wraca po chwili): A czy macie coś na temat szkalowania mężczyzn przez kobiety?
F.: Niee...
Czytelniczka: A szkoda... Bo o tym tak mało się mówi...

23 mar 2010

Plakat promujący Tydzień Bibliotek

Początkowo miałam nie zabierać stanowiska w tej sprawie, bo nie jestem obiektywna, ale jak czytam komentarze to mną po prostu trzęsie! Nie było żadnego spisku, autor plakatu który wygrał nie jest znajomym nikogo z SBP - wiem, bo pracuję w Bibliotece, która ten plakat na konkurs wysłała. Mnie samej ten plakat też nie do końca się podoba (F. miała pomysł by plakat przedstawiał trzy małpki - z zakrytymi ustami, oczami i uszami - trochę na zasadzie przekory) ale jest zdecydowanie najlepszy z tych, które nadsyłane były do tej pory i tych które przedstawia w pokonkursowych odsłonach Pulowerek. Bo jak ma się do biblioteki chociażby plakat z "odstrzelonym" czerwonym ludzikiem? Jeśli zaś mamy zmieniać wizerunek biblioteki jako instytucji, to na pewno nie za pomocą stereotypowych symboli. Każdy artysta, który zasiadłby w komisji oślepłby widząc przysłane maziaje, tragiczne czcionki i estetykę rodem z PRL-u.

17 mar 2010

Skrypt

B.: ...kiedyś uczelnie wydawały skrypty. Pamiętam, że jak ja jeszcze studiowałam to miałam skrypt pisany...
P.: Przez Gutenberga...
B.: Nie... na maszynie pisany...

14 mar 2010

Jesteś bibliotekarzem?

MMS. wytropiła. Rzecz nie nowa ale zamieszczam. Rewelacyjny skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju.




11 mar 2010

Patty Diphusa


Patty Diphusa to postać stworzona przez Almodovara, pomyślana jako alter-ego reżysera i bohaterka publikowanych w tygodniku La Luna felietonów. Jedyną osobą, która uzyskała zgodę reżysera na wystawienie tych tekstów w teatrze jest Ewa Kasprzyk, którą (dzięki P.) mogłam podziwiać wczoraj na deskach teatru. Oto gwiazda porno i jak sama o sobie mówi międzynarodowy symbol seksu, snuje opowieści o swoim życiu. Opowieści, które tak jak samo życie mają tylko początek, rzadziej środek i koniec. Pełne intymnych przeżyć, nie stroniące od dosadnego słownictwa stanowią rodzaj psychologicznego striptizu, który w finale ukazuje samotną, zagubioną kobietę. Szokująco szczere wyznania, które w innych okolicznościach można by uznać za wulgarne, stanowią mocny rys stworzonej przez Kasprzyk postaci. Beztroska życia, które przypomina wieczną imprezę przeplata się tu z gorzkim smakiem niedookreśleń, poszukiwań swojego ja. Świadomość przemijania urody, nieodwzajemniona miłość, rezygnacja ujawniająca się w pewnym momencie czyni z bohaterki, początkowo nieco odległej przez tryb życia, postać uniwersalną. I dlatego warto wysłuchać Patty, zobaczyć ten świetnie zagrany monodram.

Kiedy jestem dobra, jestem dobra ale kiedy jestem zła jestem jeszcze lepsza.
Patty Diphusa

8 mar 2010

Dzień Kobiet


"Chciałabym zabrać głos jako kobieta. Od wieków prześladowane jesteśmy przez mężczyzn. Nie wszystkie, niestety... Cóż to jest kobieta? - nasuwa się pytanie. Człowiek płci odmiennej - powiecie. Być może tak było dawniej. Ale dziś? Dziś, wydawałoby się, czas w ogóle skończył z tym przeżytkiem, jakim są mężczyźni. Do czego bowiem jeszcze może służyć mężczyzna? Zapewne może przesunąć ciężką szafę. Pchać się do szatni, rozmnażać gatunek. Wszystko inne wykona lepiej kobieta. Nie będę tu mnożyć przykładów naszych osiągnięć w pracy. Są to rzeczy znane i niedaleki jest dzień, kiedy będzie się mówić z uznaniem: Ho, ho mężczyzna na takim stanowisku... No, ale on ma kobiecy umysł".

[Stefania Grodzieńska, Kłania się PRL]

4 mar 2010

W nawiązaniu do...

Młodszy bibliotekarz zamieścił na swoi blogu dialog zasłyszany na przystanku. Coś w podobnym stylu:
Zima. Zaspy. Pod klub podjeżdża wypasiona fura. Wysiada z niej ABS [Absolutny Brak Szyi, tak dla przypomnienia]. Trzaska drzwiami i udaje się pod drzwi lokalu. Za nim, drobiąc niczym gejsza, idzie właścicielka bielszych od śniegu kozaczków. ABS spotyka kumpla. Dialog [bardzo naciągane w tym przypadku słowo] w stylu opisanym przez Młodszego bibliotekarza. I dalej:
ABS: A to moja nowa dziura. Dziura przedstaw się...
Dziewczyna podaje dłoń i mówi przeciągle, wysokim głosem: Beata...

A mogło być gorzej, naprawdę. Mógł ją nazwać kukuryną, punią, dziabką, lorą, lasocziją albo nawet pierożkiem, jak podaje Miejski słownik slangu i mowy potocznej.
Pozdrawiam
Wasza Dziunia

3 mar 2010

Nie czuję się gatunkiem na wymarciu

Różnie można sobie podnieść ciśnienie. Na przykład oglądając swój odcinek z wypłatą albo zaglądając do "Bibliotekarza" (2/2010), a konkretnie artykułu "Dlaczego giną bibliotekarze?". Tak krzywdzącego i stereotypowego wywodu nie czytałam dawno. Autor ubolewa tam nad zanikiem modelu "prawdziwego bibliotekarza", a raczej bibliotekarki. Prawdziwa bibliotekarka to taka, która "niekoniecznie dałaby się namówić na wybieg dla modelek, ale która [była w bibliotece] od zawsze". Pobrzmiewa w tym echo akcji bibliotekarek ze Szczecina i krytyka tego, jakże przydatnego w walce ze stereotypem, działania. Dalej autor artykułu powątpiewa w skuteczność akcji "Cała Polska czyta dzieciom" w sferze przywiązania do lektury książki. "I te półgodzinne dzieci za 15-20 lat stworzą ruch społeczny jak jakaś Partia Kobiet czy Obrońców Ślimaków Maszerujących przez Węzły Autostradowe, i czy ten ruch będzie się skutecznie domagał budowy nowych, pięknych bibliotek?". Nie, nie będą się domagały, bo nie taki będzie cel tego typu ruchów. Poza tym Partia Kobiet, jak sama nazwa wskazuje, to partia. I ten argument wydaje mi się naciągany. "Prawdziwi bibliotekarze" to też tacy, którzy wybierają ten zawód przez "umiłowanie książek", "zapał" i "obojętność na zapisy w tzw. siatce płac" . Tak jakby teraz najważniejszym magnesem przyciągającym do zawodu były pieniądze. I naprawdę potrzeba nie lada zapału i miłości do słowa drukowanego, by mimo siatki płac w zawodzie tym pozostać. "Prawdziwy bibliotekarz to ktoś, kto czyta książki", ale "nową generację bibliotekarzy obowiązują zupełnie inne standardy". To znaczy, że bibliotekarz już nie czyta? I nie jest mu to potrzebne w pracy z czytelnikiem? Najwyraźniej, bo "bibliotekarze dobrze znający literaturę piękną i popularnonaukową zostali ze swoją znajomością książek całkowicie zmarginalizowani", zaś "młode pokolenie na ogół żyje już czymś innym". Niewielkie mam doświadczenie pracy w bibliotece publicznej. Jednak nie do pomyślenia było dla mnie by ograniczyć pracę tam do bezrefleksyjnego odnotowywania na kontach kolejnych pozycji. Punktem honoru była znajomość tego co dzieje się na rynku księgarskim, zakupionych do biblioteki nowości. Jeśli nie znałam pewnych lektur, nawet z kanonu literatury światowej, zawsze sięgałam po wiedzę bardziej doświadczonych koleżanek i kolegów. Znałam życiorysy niektórych, szczególnie starszych czytelników, którzy przy okazji wizyty w bibliotece opowiadali mi historie ze swojego życia, których słuchałam z ciekawością. Czytelnik nigdy nie był kolejnym numerem karty bibliotecznej i takie nastawienie przeniosłam do biblioteki naukowej, co może dziwić, bo to właśnie miejsce, gdzie młodzi ludzie przenoszą swoje zachowania z placówek handlowych i chcą być obsłużeni szybki i sprawnie. Niemniej nie czuję się gatunkiem na wymarciu i nie zgadzam się na takie przedstawienie młodych bibliotekarzy, jakie znalazło swój wyraz w omówionym tu artykule. I nie wystrój tworzy nastrój (autor artykułu proponuje urządzić bibliotekę w stylu średniowiecznego skryptorium lub biblioteczki pałacowej-już widzę minę dyrektora placówki, którym przedstawia się taki pomysł i jego kosztorys) w bibliotece, a pracujący tam ludzie-bez względu na wiek i doświadczenie.
p.s "Wytworzyła się klasa oglądaczy filmów wyłącznie w domach - z kaset zakupionych lub wprost ściągniętych z sieci"- kto dziś ogląda filmy na kasetach? Ok. Czepiam się...